Ostatnio wymieniałem łożyska w foczce kolegi. W sumie prosta robota i wszystko szło jak zwykle, dosyć sprawnie i szybko, aż do momentu ostatecznego przykręcenia drugiego bębna (pierwszy bęben poszedł bez przeszkód) śrubą do piasty i tu nastąpił zonk
Bęben przykręcony, nakrętka idealnie ...znaczy na maxa ... dociągnięta, a tu na kole wyczuwalny luz, jak przy walniętym łożysku. W pierwszej chwili pomyślałem. że jakieś luzy w zawiasie. Zrobiłem więc test
=> kolega wsiadł do samochodu i nacisnął hamulec - luzy ustały, a więc ewidentnie przyczyna nie leżała po stronie zawieszenia, tylko zespołu bębna, łożyska i piasty
- zrobiłem więc jazdę próbną, bo pomyślałem, że może łożysko musi się ułożyć i wystarczy dociągnąć nakrętkę
- w czasie jazdy było idealnie cicho - żadnych szumów, a więc samo łożysko nie było przyczyną ... zresztą, po zakończeniu jazdy nakrętki nie dało się bardziej dociągnąć, a luzy, jak były tak były.
Ściągnąłem więc bęben i zmierzyłem średnicę piasty i porównałem z średnicą wewnętrzną łożyska
okazało się, że jest różnica +0,15mm , a więc luz na czopie, który powstał zapewne wtedy gdy padało stare łożysko, które się prawie całkiem zatarło i zapewne przez jakiś czas obracało się razem z bieżnią wewnętrzną na piaście.
Z uwagi na wyjazd świąteczny i brak czynnego warsztatu ślusarskiego (sobota wieczór) konieczne było zastosowanie starego sprawdzonego rozwiązania:
równomierne napunktowanie punktakiem powierzchni piasty
po ponownym montażu zero luzów.
Czy to rozwiązanie wystarczy?- okaże się w trakcie dalszej eksploatacji.
Jak na razie przejechane prawie 3 tyś km i jest OK