Audiofilia a motoryzacja

[Trojan]

Zaglądam czasami na forum HI-FI i ostatnio znalazłem ciekawego posta (poniżej)
Cytat zamieszczam tutaj gdyż tu chyba poruszamy kwestię audio.
W związku z tym chciałbym poruszyć temat i poznać Wasze zdanie w kwestii inwestycji w Car Audio. Sam do tej pory nie mam porzadnego sprzętu w aucie gdyż wyszedłem z założenia, że lepiej słuchać ciszy i silnika niż męczyć się słuchając fajansiastego zestawu. Poniższy cytat tyczy się wprawdzie audiofili "domowych" ale argumentacja motoryzacyjna mnie zastanowiła - stąd ten post.

Cytat:
Rzadko zgadzam się z graafem, ale tym razem przyznaję mu rację. Przez tzw. normalne społeczeństwo my, audiofile, jesteśmy postrzegani jako totalni zboczeńcy. 1000 złotych na metr kabla? 5000 na kolumny? 10000 na wzmacniacz? Toż to czyste wariactwo! Przecież wystarczy cokolwiek za małe pieniądze i też będzie grało, tak samo zrozumiemy o czym śpiewa ulubiona szansoniostka, a jak nie zrozumiemy, bo w obcym języku, to i tak nie szkodzi. Jednocześnie ci tzw. normalni obywatele wydają nie kilka, ale kilkanaście lub kilkadziesiąt pensji na samochody i to jakoś nikogo nie dziwi. W dodatku te samochody w zastraszającym tempie tracą na wartości, wymagają kosztownego ubezpieczenia, przeglądów, części zamiennych, że o coraz droższej benzynie nie wspomnę. A samochody kupione na kredyt? Doliczcie sobie jeszcze do tych wydatków kilkusetzłotowe raty, to dopiero będziecie mieli wzór zdroworozsądkowego myślenia. I taki normalny obywatel jest normalny, gdy zamiast kupić sobie nowe buty wydaje stówę na paliwo tylko po to, żeby się w łikend przejechać na zieloną trawkę. Albo jęczY, że nie stać go na urlopowy wyjazd nad morze (choćby i polskie), a jednocześnie lekką ręką oddaje kilkanaście setek ubezpieczycielowi. Czy TO nie jest wariactwem? A jak na tym tle wygladają audiofile? Czy odejmują sobie od ust by wymienić wtyczki w kablach? Czy rezygnują z rodzinnych wczasów żeby kupić nowy wzmacniacz? Czy trzeci raz łatają przenicowane na tyłku portki i jednocześnie spłacają kupiony na raty kompakt? Są oczywiście wśród nich osobnicy często wymieniający sprzęt i tracacy na tym całkiem spore pieniądze, ale ilu ich jest? 5, 10%? A porównajcie to do rynku wtórnego samochodów. I KTO TU JEST NORMALNY?!
I jeszcze jedno. O posiadaczach używanych samochodów krąży żartobliwe i nie do końca prawdziwe powiedzenie, że szczęśliwi są w życiu dwa razy - gdy kupują wymarzony pojazd i gdy go sprzedają. Ja gdy rozstawałem się ze swoim sprzętem hi-fi zawsze robiłem to z żalem tak, jakbym rozstawał się z przyjacielem. No więc jestem normalny, czy nie?

Nie wspominałem tu o innych "wariatach" w stylu filatelistów, numizmatyków, akwarystów czy zbieraczy minerałów, ale oni, dziwnym zbiegiem okoliczności, przez tzw. normalne społeczeństwo nie są traktowani z przymrużeniem oka. A czym się od nas różnią?