świece mokre od płynu chłodzącego
w grudniu 2016r podczas przyspieszania, na ciepłym silniku, jakieś 120 km/h i usłyszałem ciche pyknięcie. Za chwilę wskazówka temperatury na czerwone pole. Zgasiłem odczekałem dzień, odpaliłem i po chwili znowu czerwone pole. Płynu było mało, ale nie pamiętam czy przed zdarzeniem miałem więcej. Do mechanika, diagnoza - padł czujnik temperatury w głowicy. Mówił, że mierzył (na starym czujniku) termometrem i silnik był niedogrzany a wskazówka na czerwonym. Wymienił czujnik i odbieram auto. Podczas przyspieszania (na gazie) przerywa. Pojechałem do gazowników, którzy zakładali gaz miesiąc wcześniej i po jazdach i testach z komputerem,nic lepiej, patrzą na świece, a tam fajki mokre (czerwone i słodkie więc płyn chłodzący). Wysuszyłem, wytarłem (przy okazji świece zmieniłem, bo były do niczego). Kilka dni nie szarpalo, ale wróciło. Patrzę a fajki znowu mokre, co prawda nie bardzo, ale szarpie. Znowu do mechanika, myślimy że uszczelka tego czujnika się zawinęła i to przez to (rzeczywiście było widać że tam ten płyn się zbierał) wymiana czujnika, na koszt mechanika. Znowu osuszyłem i znowu kilka dni ok. Po czym znowu szarpie i patrzę, a na fajkach mokro, szczególnie w tej komorze gdzie jest czujnik. W drugiej niby sucho, ale fajki u samej góry też zapocone. Olej czysty, płynu dolałem i nie ubywa. Kupiłem odczynnik na sprawdzenie obecności CO2 w płynie chłodzącym i jest ok. Broki też są suche. Skąd bierze się ten płyn?? Auto na gazie od listopada, przejechało 3000 km. stan ogólny 231000km. Czy czujnik w głowicy ma styczność z płynem??
|